NIK alarmuje: coraz częściej dochodzi do bezprawnego zagradzania dostępu do linii brzegowej jezior przez właścicieli prywatnych działek. Działanie jest tyle nielegalne, co bezkarne.
Właściciele działek z linią brzegową nad jeziorem nie mają najmniejszych oporów przed bezprawnym powiększeniem swojej posesji o darmowy kawałek plaży przylegającej do posiadanej ziemi. Ziemi, która de facto należy przeważnie do Skarbu Państwa i której nie wolno zagradzać w żaden sposób.
Prawo określa jednak, że dla zapewnienia swobodnego dostępu do akwenu wszelkie ogrodzenia powinny kończyć się najdalej 1,5 metra od linii brzegu.
Tymczasem brakuje jakichkolwiek sankcji, jakimi można ukarać za nieprawidłowe postępowanie. Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła inspekcję, z której wynika, że z roku na rok rośnie areał bezkarnie zagarniany przez właścicieli działek. Jedynymi instytucjami, które mogą kontrolować takie sytuacje są krajowe i regionalne zarządy gospodarki wodnej, a NIK niestety nie jest zbytnio zadowolona z ich funkcjonowania. Urzędnicy nie pilnują przestrzegania zakazu, wyróżniają się za to opieszałością i prawie wcale nie reagują na przejawy ignorowania prawa.
Skargi obywateli również nie robią na nich wrażenia.
RZGW w Warszawie na 17 skarg tylko jedną rozpatrzył w terminie, a do czterech w ogóle nie zajrzał.